W ciągu tygodnia brak mi weny twórczej do farbowania, natomiast w piątki i soboty zaczynam działać.
Przy farbowaniu się relaksuję, chociaż zdarza mi się mieć chwile wahania czy aby ta kombinacja kolorów będzie ok.
Tym razem padło na merynosa.
A nazwę tej czesanki podam za kilka dni – karteczka z opisami została na wsi a farbowałam kilka nowości i jej po prostu nie pamiętam.
8 komentarzy
Frasia 27 lutego 2012
Świetnie Ci te farbowanki wychodzą! Widać, że dobrze się przy tym bawisz :). Ciekawa jestem jak ta pierwsza czesanka będzie wyglądała po uprzędzeniu ...
Elusiek 27 lutego 2012
Ja się kompletnie na farbowaniu i przędzeniu nie znam, ale widok wełny działa na mnie tak jakoś "zmiękczająco". Kiedy oglądam Twoje zdjęcia, to mi się to coś włącza i gapię się...gapię się... tak tak :-))))))Pozdrawiam.
fanaberia w normandii 27 lutego 2012
Kasiu, ale puch! Od razu widać rękę specjalisty!
Ślicznoty.
Ja, aktualnie przędę włókna bez farbowania,bo naszedł mnie pomysł :)))
Serdecznosci!
WoolArtStudio 27 lutego 2012
Ta pierwsza czesanka to merynos,pewnie gdzieś przy filcowaniu zostanie użyta.
WoolArtStudio 27 lutego 2012
A gap się gap, to od tego się zaczyna... :)
A potem już gapienie się nie wystarcza i samemu zaczyna się coś tworzyć.
WoolArtStudio 27 lutego 2012
Basiu,
staram się pilnować coby czesanki nie niszczyć i nie filcować w czasie farbowania. Chociaż brak cierpliwość i ciekawość mnie nieraz zżera jak to w tym garze wygląda:)
To czekam z niecierpliwością na Twój nowy projekt i życzę powodzenia.
Sylwka35 27 lutego 2012
No, no, no - ciekawe kolorki powstały. Ja też się gapię i nabieram ochoty straszliwej. Postuluję, co by po Świętach zacząć coś działać, koniecznie :-)
WoolArtStudio 27 lutego 2012
Postaram się coś, po świętach zorganizować dla gapiów:)))