Kolejny z eksperymentów mydlarskich zakończonych sukcesem, tym razem z leczniczym akcentem prosto z Indii!
Jeszcze we wrześniu cieszyliśmy się piękną pogodą, która sprzyjała obfitym zbiorom, co często i gęsto wykorzystywałam. Z jednej z moich codziennych wypraw przyniosłam składniki idealne na soczyście ziołowe mydło. Jako że tym razem miałam ze sobą pomocników, wróciliśmy z koszykami pełnymi cudownych, kolorowych darów natury. Część z nich trafi do mydeł, część do mazideł, część do maceratów, a część do ususzenia – muszę mieć co, i z czego!, robić w nadchodzące zimowe wieczory!
Tym razem postanowiłam przygotować mydło będące istną bombą ziołową dla naszej skóry, wymagającej szczególnej troski i opieki w długie, zimowe miesiące. Zrobione na maceracie z nagietka lekarskiego, nawłoci, wrotyczu, krwawnika, aksamitki, mniszka i czerwonej koniczyny, nie ma sobie równych. Przysłowiową wisienką na torcie są sproszkowane liście neem.
Neem jest rośliną szeroko stosowaną w Indiach i o wielu właściwościach leczniczych, m.in. antybakteryjnych, antywirusowych, antyseptycznych, przeciw pasożytniczych… Jeszcze długo mogłabym tak wymieniać!
A jeśli chodzi o resztę składników?
Nawłoć leczy:
- -choroby skórne ropne,
- -łojotok.
Nagietek lekarski zbawiennie działa na suchą skórą, trądzik, łuszczenie się i stany zapalne. Dodatkowo:
- regeneruje,
- przeciwdziała rozstępom,
- likwiduje szorstkość.
- nawilża i zmiękcza,
- wygładza,
- ma właściwości antyoksydacyjne.
Wrotycz ma zastosowanie lecznicze w przypadku:
- egzemy,
- łuszczycy,
- świądu,
- trądziku,
- ropieni.
Krwawnik działa na:
- -zatarcia,
- -rany,
- -trądzik,
- -skaleczenia.
Aksamitka z kolei jest źródłem: luteiny, zeasktyny, kumaryny, beta-karotenu, garbników i flawonoidów… Dzięki nim działa:
- antyoksydacyjne,
- przeciwzapalnie
- chroni nasz organizm przed wolnymi rodnikami.