Ale ten czas szybko leci. To już mogę powiedzieć, że nie kilka tygodni a kilka miesięcy temu przypłynęły do mnie krosna. Nie spodziewałam się tyle szczęścia naraz. Ale wszystko po kolei.

Małe krosno fajne do nauki.
I trochę większe na którym można tkaninę 70 cm tworzyć.

 

 

I trochę „przydasiek” różnego rodzaju, dwa pełne stojaki i dwie ławki .

 

Część zdjęć robiłam wieczorem, więc jakość jest średnia. Byłam wtedy tak zakręcona i przerażona ilością listewek i kawałków drewna, niepewna czy dojdziemy z tym wszystkim do ładu i będziemy wstanie ułożyć te łamigłówki w całość.

Próba dojścia do ładu z największym krosnem firmy Glimakra udała się (i tu muszę pochwalić mojego męża, bo zaangażował się i łamigłówkę bez problemu rozwiązał). Niestety, muszę jeszcze poczekać na kilka części niezbędnych do pracy. Może na Gwiazdkę je dostanę.

 

 

 

O, jestem zdziwiona przeglądając zdjęcia, że w tym ferworze zapomniałam, pominęłam i nie zrobiłam zdjęć jednemu warsztatowi tkackiemu, to o nim będzie innym razem (w sumie mam cztery).

Dodatkowo dostałam jeszcze kilka książek o tkactwie i innych robótkach. Zna ktoś szwedzki ?

 

 

I jeszcze kilka worków nici o których nawet nie marzyłam, len z bawełną.

 

 

A tu moje przygotowania do pierwszego testowania średniego krosna.

I pierwszy efekt …

 

A Kita siedziała z tyłu i nic jej nie przeszkadzało.