W tą  niedzielę w mojej pracowni  działo się, oj działo.
Prowadziłam warsztaty filcowania, zorganizowane dla totalnie pozytywnie zakręconych dziewczyn . Sylwio, Danusiu i Marysiu dziękuje wam za super atmosferę i wielkie zaangażowanie  przy wykonywaniu swoich projektów. Dziewczyn od pracy nie mogłam odciągnąć,  nawet na wypicie filiżanki ciepłej herbaty. Były tak przejęte i skupione nad projektami, że nic poza czesanką nie widziały. Na sesje zdjęciową z warsztatów zapraszam na bloga U Sylwki

 

 

 

Kilka tygodni temu zrobiłam poncho z moheru ze starych zapasów. W kolorze zupełnie nie moim i tu totalne zaskoczenie. Polubiłam go od razu i chodzę w nim, o dziwo. Spotykam się często z dziwną reakcja koleżanek „O jejku , przecież to nie Twój kolor, a tak fajnie w nim wyglądasz” – dzięki dziewczyny. Miałam problem żeby zrobić sensowne zdjęcia i są bardzo marne.

 

 

W trakcie robienia zdjęć przyplątało się towarzystwo i ze zdziwienia, że pani chciała przegonić podniosło tylko łepek do góry.

 

Na ramionach dodałam kilka oczek i fajnie poncho układa się na sylwetce.

Pomarańczowe cudo wyszło wielkie, bo ja nie należę do małych kobitek, ma 96 cm długości .