Sobota, po całym ciężkim tygodniu pracy, była cudownym czasem odprężenia. Miałam totalny luz i zafundowałam sobie świetną zabawę z kolorami. Prawie cały dzień mieszałam w garach i tworzyłam kolejne zestawienia kolorystyczne.

Farbowałam nową partię czesanki do przędzenia i trochę merynosa przeznaczonego do filcowania.

Poznaję  nowe, wcześniej nie znane mi gatunki czesanek. Podoba mi się wełna massam – jest wprawdzie z tych lekko gryzących, ale ma piękny lśniący włos, jest lekko pokarbowana i bardzo przypomina mi wensa.

Bardzo dobrze przyjmuje farbę, po procesie farbowania jest puszysta i lśniąca. Odkąd używam termometru, spokojna jestem o stan moich czesanek po farbowaniu.
Czesanka  MASSAM.

 

 

Merynos&tencel

 

To jest jedna i ta sama czesanka, tylko zdjęcie zostało zrobione innym aparatem. Na żadnym z nich nie ma prawdziwego koloru, ale jakby dodać zieleń z górnego zdjęcia z fioletem z dolnego – to by było to.

To tylko część z moich sobotnich poczynań, niestety będę musiała powtórzyć zdjęcia – nie zawsze można  dwoma opisać kolor tego, co mi wyszło.