Mając na głowie wiele rzeczy do zrobienia w domu (porządki …), nie wiedziałam od czego zacząć. A że nie lubię marnowania czasu, usiadłam przy kołowrotu z kolejną czesanką, zrelaksowałam się, bo tak to na mnie działa. Przy okazji powstała nowa wełna, lekko w singla skręcona. Starałam się skręcić ją bardzo delikatnie co wcale nie jest takie łatwe. W dotyku sprawia wrażenie takie jakby była powietrzem napompowana.
Do farbowania tej czesanki użyłam farb Ashforta.
Prace domowe nie uciekły, natomiast satysfakcja z powstania nowej wełny dodała mi skrzydeł, tak że inne prace były mniej uciążliwe i szybko się z nimi uporałam.
4 komentarze
craft by Maryla 4 grudnia 2011
To dobrze, że nie uciekły;-))
Ja bym tam usiadła do następnej czesanki.
No, ta lazurowa wyszła mniamuśna!!!
PS/teraz twój blog dobrze sie wyświetla,wszystko ok.
Sylwka35 5 grudnia 2011
Lazurki, szmaragdy - Ty wiesz, że takie kolory tygryski lubią najbardziej. Marylka ma rację - mniamniuśna, że hoho :-)
WoolArtStudio 5 grudnia 2011
Dziękuję dziewczyny bardzo za miłe słowa.
Frasia 6 grudnia 2011
Śliczna jest ta wełna! Bardzo lubię takie kolory - kojarzą mi się z ciepłymi morzami :).
Ja dopiero zaczęłam swoją przygodę z przędzeniem, a farbowanie czesanek jeszcze przede mną ale cały czas zadziwia mnie różnica pomiędzy wyglądem ufarbowanej czesanki i uprzędzionej z niej wełny :).