Witam wszystkich odwiedzających mojego bloga!
Od dawna czytam różne blogi o tematyce robótkowej i wnętrzarskiej i bardzo się cieszę dołączając do grona blogerek.
Uwielbiam bawić się wełną, więc w swoim pierwszym wpisie postanowiłam podzielić się jednym z pierwszych wełnianych naszyjników, które zrobiłam. Inspiracją do jego powstania było przeglądanie tego bloga – w jednym z wpisów z 2010 r. wypatrzyłam coś podobnego. Biżuteria tu pokazana powstała z czesanki z merynosów.
W pracy z wełną cieszy mnie nie tylko samo robienie na drutach czy na szydełku, ale przede wszystkim proces jej obróbki: farbowanie, suszenie, przędzenie. Pokażę więc Wam kolejne etapy powstawania wełnianego rękodzieła.
Zaczyna się od doboru odpowiedniego rodzaju wełny do konkretnego rodzaju produktu. W tym przypadku wybrałam czesankę z merynosów, ponieważ jest niezwykle miła i delikatna w dotyku – ważna sprawa, gdy robimy coś, co będzie leżeć bezpośrednio na skórze.
Po doborze wełny, decyduję się na kolory. Tym razem padło na zieleń i fiolet, by lepiej oddać kolor pnącza wiosennych kwiatów.
Ta z kolei, po kolejnych kilku godzinach, przemienia się w takie cuda: wisiorek i pasujący do niego pierścionek.
Do następnego wpisu!